Nie ukrywam, że „witam” jako forma internetowego powitania nie razi mnie tak bardzo jak wielu językoznawców. Uznałam jednak ich racje i od dawna już tak nie piszę. Nie przywitam się więc w ten sposób także w moim pierwszym wpisie na blogu.
Przyznaję jednak, że przez długi czas używałam „Witam” na początku korespondencji mailowej. Uznałam bowiem, że to forma najbardziej uniwersalna i neutralna. Z jednej strony pozwalająca pominąć bardzo urzędowe „Szanowna Pani” lub „Szanowny Panie”, a z drugiej – pasująca do każdej pory dnia. Nie chciałam bowiem pisać „Dzień dobry” wieczorem, skoro istniało prawdopodobieństwo, że ktoś otworzy moją wiadomość od razu, zamiast następnego dnia. Jednocześnie w mojej pracy lubię szybko skracać dystans.
„Witam” wydawało mi się jedynym polskim powitaniem, które jest zbliżone do mało formalnego angielskiego „Hi” czy „ Dear ”, a jednocześnie nie przekracza granic dobrych manier. Od angielskiego „Cześć” lub „Drogi/a” (łączonego z imieniem) korespondencję ze mną dość szybko zaczyna bowiem wielu zagranicznych autorów. I nie zależy to ani od ich wieku, ani pozycji zawodowej – witają się tak zarówno osoby zaczynające karierę zawodową, jak i profesorowie. W naszym kraju zdecydowanie jednak nie przywykliśmy do tak szybkiego mówienia sobie (tu: pisania) na „ty”.
I wynika to nie tylko z dość zasadniczego w tej sprawie polskiego savoir-vivre’u. (Procedura przechodzenia na „ty” jest w naszej kulturze obwarowana ścisłymi zasadami – kto, komu może to proponować i w jakich okolicznościach). Ogromną rolę odgrywa tu także język, który nie niesie przymusu gramatycznego, obecnego w języku angielskim. Nie mówimy więc po polsku do obcej osoby „czy mógłbyś” (czyli „could you”), ale „czy mógłby pan”.
Wracając jednak do meritum – dlaczego już się nie „witam”? Zgodnie ze Słownikiem języka polskiego PWN witać to „pozdrawiać kogoś przy spotkaniu” lub „reagować w określony sposób na widok czegoś”. Z kolei według Słownika języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego oznacza to „pozdrawiać kogo przy spotkaniu słowem lub gestem”. Jeśli więc chcemy być słownikowo poprawni, to nasze „witam” nie przystaje do ram wirtualnego spotkania. Tak uważają uznani językoznawcy – zarówno prof. Jerzy Bralczyk, jak i prof. Małgorzata Marcjanik – którzy wypowiedzieli się na ten temat w internetowej poradni językowej Wydawnictwa Naukowego PWN.
Ja nadal mam do „witam” stosunek neutralny. Nie tylko więc na tak zaczynające się wiadomości odpowiadam*, ale też nie widzę nic złego w używaniu tego powitania w Internecie. Autorzy ww. słowników nie mogli przewidzieć, że będziemy się spotykać w nierzeczywistym świecie. W którym będziemy chcieli witać kogoś mniej oficjalnie. W pełni zgadzam się jednak, że ważne, kto jest adresatem naszego “witam”.
Sama jednak już nie zaczynam tak mailowej korespondencji. Podporządkowuję się językowym autorytetom, ponieważ do tego obliguje mnie zawód. W zależności od sytuacji (i stopnia zażyłości) wybieram więc między „Szanowna Pani”, „Szanowny Panie” i „Dzień dobry” a „Cześć ”. Oczywiście można podważać używanie w mailach „dzień dobry” – mimo że w słowniku Doroszewskiego wskazano je jako formę powitania. Zdecydowanie jednak do Internetu wprowadzono ją wprost z języka mówionego, bo w listach tradycyjnych nikt się tak nie witał. Ponadto osoby polemizujące z przeciwnikami „witam”, wskazują, że jeśli na początku wiadomości pojawia się „Dzień dobry”, powinno się ją kończyć pożegnaniem „Do widzenia”. To jednak temat na inną dyskusję.
A witając się w moim pierwszym wpisie tutaj, napiszę po prostu: Cieszę się, że tu trafiłeś, Drogi Czytelniku. I mam nadzieję, że będę Cię gościć jak najczęściej. Do widzenia? ?
* Nawiązuję tu do wpisu Michała Rusinka (tłumacza, pisarza i byłego sekretarza Wisławy Szymborskiej), który podobno na Facebooku zadeklarował, że przestaje odpowiadać na listy, które rozpoczynają się od „witam”.